Krajobraz zmieni się nie do poznania

W całej dyskusji, którą wywołuje ocieplenie klimatu, dominują negatywne skutki nadchodzących zmian. Nic dziwnego, skoro natura wymaga szybkiego przystosowania, mając za nic codzienne problemy ludzkości. Niestety, nie tylko my jesteśmy zagrożeni – problem w takim samym stopniu dotyka fauny i flory na całym globie. Krajobraz już teraz podlega lokalnym zmianom, a obserwowane tendencje wskazują, że znane nam miejsca mogą przejść całkowitą metamorfozę. Tak naprawdę proces, choć dynamiczny, jest na początkowym etapie, a my już możemy mówić o problemach związanych chociażby z:

  • dostępem do czystej słodkiej wody,
  • powierzchniami oceanów ubogimi w tlen,
  • suszami,
  • większą liczbą naturalnych pożarów,
  • długością pór roku,
  • zakłóceniami w łańcuchach pokarmowych.

Zacznijmy od amazońskiej dżungli – intensywna wycinka drzew i zmiany klimatu nie tylko wyniszczają miejscowy ekosystem, ale przede wszystkim zakłócają globalną gospodarkę tlenową. Szacuje się, że 25-50% zielonych płuc ziemi może przeistoczyć się w sawannę, a przy tym tempie zmian za pół wieku po dżungli pozostanie tylko wspomnienie.

Zmianom podlega również Sahara. W niektórych jej strefach pojawiają się połacie zieleni wywołane intensywniejszymi opadami deszczu. Istnieje bardzo duża szansa, że kurczenie terenów pustynnych będzie postępować i cała północna Afryka się zazieleni, jak miało to miejsce 12 tysięcy lat temu, zostając tym samym strefą intensywnego rolnictwa. Czy to dobrze? Mając na uwadze niedostatki panujące w Afryce i plemienne zaszłości, sytuacja ta może stać się zarzewiem licznych konfliktów.

Innym, chyba najpopularniejszym przykładem są rafy koralowe. Wzrastający poziom CO2 powoduje, że koralowce obumierają, a przy prognozowanych stężeniach dwutlenku węgla w okolicy 2050 roku całkowicie wyginą. Już teraz koralowce tracą kolory, a towarzyszące im podwodne życie gwałtownie się załamuje, głównie przez zmniejszające się naturalne żerowiska. Spada m.in. ogólna masa fitoplanktonu.

Podniesie się poziom oceanów

Gwałtowne ocieplenie wpływa na dynamikę cyrkulacji pary wodnej. Powstające z tego tytułu wichury i huragany będą przybierać na sile. Najgłośniejszy przykład tego tysiąclecia to huragan Katarina, który uderzył w Oklahomę. Wzrost temperatury może mieć wpływ na powstawanie cyklonów najwyższej, bo aż czwartej i piątej kategorii.

Równie dotkliwe może okazać się gwałtowne podniesienie poziomu wód. W tym wypadku ucierpią przede wszystkim nabrzeża. Zagrożenie towarzyszy mieszkańcom wysepek i nisko położonych terenów, np. w samej Indonezji blisko 2 tysiące wysp może zostać przykrytych wodą jeszcze przed 2030 rokiem. Natomiast Malediwy – kraj o średniej wysokości 2 metrów n.p.m. – maleją w oczach i mają w perspektywie maksymalnie wiek istnienia. Tymczasem nad zwiększeniem wałów chroniących przed zalaniem terenów położonych w depresji toczy się dyskusja w Holandii.

Największe zagrożenie dotyczy jednak aglomeracji miejskich położonych nisko nad poziomem morza. Przykład? Nowy York czy Londyn, które z tego właśnie powodu mogą zacząć się wyludniać w przeciągu najbliższych 50 lat. Amerykanie prognozują, że podniesienie wód tylko o 1 metr będzie skutkowało dla tych miast utratą terenów o powierzchni wielkości Wielkopolski.

Zwierzęta staną przed nowymi wyzwaniami

Ze zmianami klimatu zdecydowanie lepiej radzą sobie mniejsze zwierzęta. Tak było w epoce, kiedy wymierały dinozaury, czy podczas ocieplenia, które dotknęło ostatnie mamuty i niedźwiedzie jaskiniowe. Takie same tendencje obserwujemy obecnie. Masa ryb i planktonu na terenach Europy utrzymuje się na w miarę równym poziomie, natomiast znacznie gorzej radzą sobie, np. szkockie owce. Ich masa w ciągu trzech dekad spadła o 50% – wszystko przez mniejsze zapotrzebowanie na energię związaną z cieplejszym zimami w tamtym regionie.

Topniejące lodowce to zagrożenie dla funkcjonowania arktycznych morsów czy niedźwiedzi polarnych. Wzrost temperatury jest zagrożeniem dla około 30% globalnej fauny i flory. Natura wymusi nie tylko zmianę funkcjonowania poszczególnych osobników i potrzebę pilnej adaptacji, ale także masowe migracje. Już teraz obserwujemy zmiany miejsc lęgowych ptaków, które zazwyczaj funkcjonowały w tundrze.

Katastrofy naturalne będą bardziej dotkliwe

Przede wszystkim wzrasta ilość i intensywność sztormów, huraganów, czy powodzi. Tendencja narasta od 30 lat, a liczba najsilniejszych cyklonów podwoiła się w tym okresie. Wraz ze wzrostem temperatury grożą nam dotkliwe fale upałów. Ich przedsmak mieliśmy w 2003 roku w Europie, kiedy to podczas fali gorąca zmarło blisko 35 tysięcy osób. Wzrost upałów w krótkich okresach czasu wynosi od 200 do 400% i ciągle rośnie. Coraz częściej zatem będziemy walczyć z suszami i pożarami…

Kurczą się też lodowce w górach, co szczególnie widać w Alpach i Himalajach – doroczne cofanie się lodu wynosi tam 37 metrów. Topniejące lody zasilają m.in. Ganges, powodując z jednej strony powodzie i lawiny błotne, a z drugiej – niskie stany wody w okresie zimowym. Natomiast topniejąca Arktyka może podnieść globalny poziom wód aż o 6 metrów. Zimne masy wody z tego procesu mogą wpłynąć także na Prąd Zatokowy. Jego zanik spowoduje zaburzenie procesu ogrzewania północnej półkuli, co paradoksalnie prowadzi do… epoki lodowcowej.

Ludzie zmuszeni będą do życia w nowej rzeczywistości

Topniejące lodowce w Alpach już dziś spowodowały, że Szwajcaria i Włochy zdecydowały się na nowo ustalić linię graniczną. Ocieplenie, a przez to zaburzenia w rolnictwie i dostępie do wody będą zarzewiem wzburzonych nastrojów i przyczyną lokalnych destabilizacji politycznych. Tereny najbardziej zagrożone suszą zostaną opuszczone, a masowe migracje odbiją się na rozwiniętych aglomeracjach. Takie sytuacje to podwaliny konfliktów i lokalnych wojen, w których głównym celem będzie przetrwanie w miarę komfortowych warunkach.

Zatapianie niżej położonych terenów to nie tylko ruchy społeczeństw, ale i zakłócenia transportu, handlu, gospodarki finansowej, energetycznej i innych sektorów, które potencjalnie może zdestabilizować funkcjonowanie rynków, jakie znamy obecnie. Standardem mogą okazać się długotrwałe walki o zapasy wody, żywności i energii. Zalążki tych konsekwencji możemy zaobserwować na przykładzie podwodnego szelfu na morzu Barentsa i Oceanie Arktycznym, do którego prawa roszczą sobie Rosjanie i Norwegowie, a powoli dołączają także Duńczycy oraz Kanada i USA.

Zmiana klimatu to także większe zagrożenie tropikalnymi chorobami. Już teraz mówi się, że komary w Europie Centralnej mogą przenosić malarię. Migracja owadów może być także przyczyną innych chorób, zwykle kojarzonych z Afryką i Azją.

A co z Polską?

Nasz kraj w okresie od mają do końca września nawiedzają gwałtowne nawałnice. Południe Polski jest jednym z najbardziej burzowych regionów w tej części Europy. Według meteorologów to tylko kwestia najbliższych lat, aż nasz kraj zaczną nawiedzać trąby powietrzne znane z amerykańskiej alei tornad. Nawałnice przynoszą liczne szkody gospodarcze, zrywają dachy i towarzyszą im ofiary śmiertelne. Większość z nas ma problem z oceną zagrożenia, a w kraju dopiero trwają prace nad skutecznym systemem ostrzegania adekwatnym do tych istniejących np. w USA.

Wzrost temperatury to także większe zagrożenie okresowymi powodziami i suszami. Oprócz niekontrolowanych pożarów lasów, takie warunki sprzyjają rozwojowi chorób przenoszonymi przez kleszcze, komary i szczury. W perspektywie najbliższych lat nie powinno więc dziwić wystąpienie malarii czy gorączki zachodniego Nilu (którą zaobserwowano m.in. w Kanadzie). Wzrost dwutlenku węgla to także podstawa do pojawienia się uciążliwych objawów alergicznych i astmatycznych w społeczeństwie.

Nasza obecna sytuacja obfituje w liczne zagrożenia. Choć nie wszystkie zmiany dotyczą bezpośrednio Polski, część nadchodzących turbulencji będzie miała charakter globalny, a ich skutki będą nieuniknione. W walce o klimat powinien wziąć udział każdy z nas. Podejmując działania, miejmy na uwadze naszą wspólną przyszłość.